Jak Ty wyglądasz, masz boczki, fałdki na brzuchu, a tłuszcz na nogach faluje niczym wzburzony Bałtyk. Niemal każda z nas patrząc w lustro ma w głowie podobne stwierdzenia, prawda? Mimo że niektóre nie mamy do tego najmniejszych podstaw. Dieta i dobry – fit – wygląd zawładnął społeczną świadomością i każde „odchylenie od normy” jest traktowane jako – te gorsze – niestety. Tu należy powiedzieć sobie jednak STOP. Odchudzanie nie jest słowem kluczem do sukcesu. Osiągnięcie wymarzonej sylwetki nie jest gwarantem szczęścia. Najważniejsze jest dojście do ładu i składu z samą sobą, a cała reszta, to jedynie dodatek. Przekonajcie się o tym czytając książkę Danuty Awolusi w której opisuje, jak jej kobiecość narodziła się na nowo wespół z utratą 70 kg i zmianą myślenia o sobie.
„Odważona” – dziewczyna minus 70 kg
W świecie, w którym ideałem jest rozmiar 34, bycie grubym to grzech, a bardzo grubym – grzech niewybaczalny. Jak to jest iść ulicą z obfitym biustem, masywnymi nogami, potężnymi ramionami i dużym brzuchem? Zbierać zdumione spojrzenia, złośliwe uwagi i dobre rady – kto wie, czy nie bolą one bardziej niż ciosy? – czytamy w notce wydawniczej. No właśnie, jak to jest? Czy któraś z Was może odpowiedzieć na te pytania? A może jesteście dumnymi posiadaczkami forsowanego rozmiaru 34, a i tak nie sprawia on, że czujecie się dobrze we własnej skórze? Jeśli tak, to książka „Odważona” jest dla Was przysłowiowym strzałem w dziesiątkę.
Znajdziecie w niej historię Danusi, która odziera z patosu walkę o lepszą siebie. Obnaża przed czytelnikiem swoje przemyślenia i wchodzi w nim w mentalną interakcję. Każda z nas może być Danutą, ale nie każda tak, jak Ona, rozumie sedno drogi do osiągnięcia wewnętrznego spokoju.
Książka wydana nakładem Wydawnictwa Pascal ma ciekawą i smakowitą szatę graficzną. Oprócz wspomnianych opisów natury psychologicznej znajdziecie w niej gotowe przepisy na potrawy, które pomogą Wam zmienić styl żywienia. Staną się inspiracją i udowodnią to, że dieta, nie musi oznaczać drogi przez mękę.
Kilka pytań do Danusi Awolusi:
Karolina Chodkowska: Nie ukrywam, że się znamy. Pamiętam Cię jako zawsze uśmiechniętą, chętną do rozmów z innymi dziewczynę, która mimo swojej tuszy, zarażała wszystkich wokół optymizmem. Kolorowe kolczyki, burza loków…czy były to tylko pozory świata idealnego, skoro zdecydowałaś się na taką metamorfozę?
Danuta Awolusi: Pozory, ale utrzymywane w sekrecie przed samą sobą. Wierzyłam mocno w to, że jest fajnie. Ale nie było, wszystko jednak udawało się chować gdzieś głęboko, w głowie.
Od czego zaczęłaś. Jak wspominasz dzień, w którym zdecydowałaś się na to, że zaczniesz walczyć z nadwagą? Czy szukałaś pomocy z zewnątrz?
D.A: To wiele pytań na raz (śmiech). Wspominam ten dzień jako dosyć ekscytujący, podniosły, pełen nadziei. Nie szukałam pomocy z zewnątrz. Chciałam to przeżyć sama, bez rad i wskazówek, bez pouczeń i oceniania mnie. Zaczęłam od zrezygnowania z białego cukru, margaryny i smażenia. Potem było już łatwiej, krok po kroku.
Wiele kobiet mimo tego, że nie czują się ze sobą dobrze, nie potrafią powiedzieć sobie „STOP”. Jedzenie jest ich sposobem na stres, przyzwyczajeniem, często receptą na poprawę nastroju. Co możesz im powiedzieć, aby przełamały tą blokadę i w końcu ruszyły do walki o lepsze siebie?
D. A: Trzeba zobaczyć CO PSUJE ciągle nastrój, co sprawia, że JEDZENIE TO PRZYZWYCZAJENIE, co powoduje taki STRES, że musisz jeść. Jak uda się zbadać przyczynę, będzie można próbować zmieniać nawyki. I może na początek bez walki, ale stopniowo iść do przodu. To działa!
Jakie momenty na drodze do osiągnięcia tak szczupłej sylwetki wspominasz najtrudniej?
D.A: Uzależnienie od treningów i lęk przed wszystkim, co ma więcej niż 80 kcal w 100 gramach (śmiech). Taka prawda. Uzależniłam się od zmieniania własnego ciała i bałam się znaleźć odpowiedni balans. Teraz jest już dobrze, ale długo szukałam siebie w tym wszystkim.
W zdrowym ciele zdrowy duch. W jaki sposób dobrałaś do siebie aktywność fizyczną i czy nadal lubisz się ruszać?
D.A: Najpierw truchtałam,potem biegałam. Dzisiaj nadal biegam, ale rzadko. Za to mam w domu orbitrek i dużą piłkę. Ćwiczę sobie właśnie na nich i jestem zadowolona! Długo chodziłam na siłownię, dzisiaj wolę domowe zacisze, basen, spacer lub właśnie bieg.
Ile dokładnie kg udało Ci się schudnąć i co robisz, aby utrzymać wagę?
D.A: Łącznie 70 kg. Zmieniłam całkowicie nawyki żywieniowe, więc waga trzyma się w normie, uprawiam sport, pilnuję tego, by się ruszać…
Jaka jest Twoja recepta na trwanie w zdrowym stylu życia. Nie masz czasem momentów słabości? Pozwalasz sobie na małe żywieniowe „grzeszki”?
D. A: Hm, zależy, co nazwiemy żywieniowym grzeszkiem. Dla mnie to na przykład dodatkowa czekoladowego puddingu jaglanego (na bazie daktyli). Taki deser jest dosyć kaloryczny, ale czasem zaszaleję. A poza tym – miewam chwile słabości, na przykład jedząc sushi. Wsunę każdą ilość! Całe szczęście, jest bardzo drogie, więc nie jadam go często, i zawsze biorę porcje bez majonezu! (śmiech)
Jakie są twoje literackie plany?
17 sierpnia ukaże się moja powieść „Nie proszę o miłość”. To historie dwóch sigielek z Warszawy, które szukają swojej tożsamości. Przede wszystkim w postaci faceta i chyba to jest podstawowy błąd, prawda? Same się przekonajcie, myślę, że to bardzo emocjonalna książka.
Dziękuję Ci serdecznie za rozmowę.
Bądźcie czujne – już niebawem ogłosimy konkurs w którym do wygrania będzie „Odważona”.
Ale inspiracja <3
Ale niezwykła przemiana, podziwiam samozaparcia i wytrwałości
WOW 🙂 naprawdę ogromny szacunek 🙂
Sama ważę 110 kg i nie wiem jak się zabrać za zmianę siebie. Fajnie, że takie książki powstają,na pewno kupię 😉