sposob na zdenerwowanie

Gdy coś Cię zdenerwuje – śpiewaj!

Kolejny tekst to takie pobożne życzenie, spojrzenie z przymrużeniem oka i dystansem na nasze słabości. Można powiedzieć z serii: w krzywym zwierciadle. Temat bliski memu sercu. Poza pracoholiczką i perfekcjonistką, bywam także furiatką. Niestety przyznaję się bez bicia. Jestem bardzo emocjonalną osobą i wszystko przeżywam nad wyraz. Analizuje, przeżywam, znowu analizuje i nadal przeżywam. Denerwuje się, tuptam nogami, odchodzę i wracam. Prawdziwa telenowela w pięciu aktach. Taka moja uroda. Czasem można się naprawdę zapętlić. Ilość niecenzuralnych słów, które padły z moich ust w ostatnim czasie pod adresem pewnego grona ludzi mogłaby trafić do księgi rekordów guinnessa. Bywało naprawdę gorąco. Szacun dla moich domowników za przetrwanie tej burzy.

Metody walki ze gniewem

Pojawia się zatem pytanie, jak nie mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych i po prostu przestać się denerwować? Przygotowałam się i przejrzałam kilka opracowań na ten temat. Próbowaliście tych metod?

Parę złotych rad:

  1. Oddychaj i licz – nie działa

  2. Napisz o tym – nie działa

  3. Powiedz o tym – nie działa

  4. Nie wysyłaj żadnej korespondencji w gniewie – bardzo nie działa!

  5. Zmień środowisko – nie działa

  6. Yoga – nie działa

Śpiew dobry na wszystko?

Gdyby tak, pogodzić się z tym, że życie jest niesprawiedliwe? Jednemu z nieba spada manna, drugi całe życie ciężko pracuje. Może tak to już musi być, że głupi ma zawsze szczęście, a ludzie są ślepi? Gdyby tak dla zachowania własnego zdrowia psychicznego, za każdym razem, jak coś mnie zdenerwuje zaśpiewać? Mogłabym napisać prosty, analityczny artykuł w stylu: 10 praktycznych wskazówek, jak skutecznie kontrolować swój gniew. W Internecie znajdziemy naprawdę wiele poradników na ten temat. Doktorat można zrobić. Baaaaa nawet się samo uleczyć w trzech krokach. Ale to byłoby banalne i zbyt proste. Zresztą po co go kontrolować? Trzeba go przekształcić w coś pozytywnego! Trzeba podejść do problemu z przymrużeniem oka, z dystansem, po mojemu.

Śpiew to wręcz narodowy sport Polaków.

Co nas jednoczy na imprezach? Śpiew.

Co nas jednoczy na szkoleniach? Śpiew.

Co nas jednoczy na stadionach? Śpiew.

Po dwóch głębszych wszyscy bez względu na poglądy i preferencje pląsamy w rytm największych przebojów. Sięgam pamięcią wstecz i słyszę: „przezzzzz te oczy, te oczy zieloooone oszałałem… „- na stadionie na przykład 🙂 Śpiewamy w pracy, pod prysznicem, w wannie, samochodzie, na zakupach. Śpiewa mama, tata, ciocia, wujek. O tym jak Polacy kochają śpiew świadczy ilość programów rozrywkowych typu: The Voice of Poland czy Idol. Śpiew łagodzi obyczaje. Można stworzyć listę przebojów. Piosenka na każdą okazję? Albo może na poziom zdenerwowania? Mała furia – coś z klasyki. Duża furia – coś z metalu. Może, w ramach kontynuacji artykułu coś przygotuje? Poniosło mnie trochę, ale temat jest dość kreatywny. O muzyko terapii pewnie każdy z Was słyszał, a jest tak niedoceniana na co dzień. Warto śpiewać i w zdrowiu i w chorobie! Zastanówcie się czy śpiew nie jest najlepszym sposobem na rozładowanie emocji?

Zalety śpiewu

– dostarcza endorfin,

– wpływa uspokajająco,

– łagodzi obyczaje,

– rozwesela,

– łączy ludzi,

– ma zbawienny wpływ na zdrowie i samopoczucie,

– wpływa on korzystnie na trzy systemy składające się na organizm człowieka: fizyczny, psychiczny i emocjonalny.

Wady

– nie ma, no może w wypadku nikłych umiejętności wokalnych możemy trochę uprzykrzyć życie osobom w najbliższym otoczeniu. Ale to drobniutka wada. Przecież w końcu śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej.

Drobna wizualizacja

Zamknijcie oczy. I teraz wyobraźcie sobie zebranie w pracy. Strasznie zawaliliście temat, a Szef zamiast klasycznej reprymendy słownej zaczyna przykładowo śpiewać: I want it all, I want it all and I want it now!!! Albo bardziej z naszego rodzimego podwórka: Nic nie może przecież wiecznie trwać, co zesłał los trzeba będzie stracić!

Przekaż jest chyba jasny, ale jakże inny wydźwięk. Jak miło i przyjemnie. Aż serce rośnie. Znów zamknijcie oczy. Jedziecie samochodem, nagle jakiś burak w mercedesie zajeżdża Wam drogę – przepraszam właścicieli mercedesów, to taka poetycka stosowana w całej Polsce przenośnia, nic osobistego rzecz jasna.

Otwierasz okno i zamiast k…. ch… i takich tam naszych narodowych słów zaczynacie śpiewać: Mniej niż zerooooo, mniej niż zeroooo, albo nie może coś w tym stylu: Widziałem Orłaaaaaa Cień, do góry wzbił się…. Posiadacz lśniącego mercedesa tak oniemieje, że z wrażenia nigdy więcej już nie zajedzie nikomu drogi. Terapia szokowa. Jak z dobrej kultowej polskiej komedii Barei. Widzę to na dużym ekranie. W życiu raczej nie doczekamy się takiej idylli. Ale ja spróbuje coś zmienić. Zaczyna się od małych rzeczy. Od dzisiaj za każdym razem, gdy się zdenerwuje głośno zaśpiewam: Motylem jestem! albo może Daj mi te noc! Może świat będzie choć trochę lepszy. Może moim bliskim nie będą tak więdły uszy. Może z czasem i ja zacznę dzięki tej metodzie po prostu śmiać się z rzeczy, które mnie denerwują czy bolą. Ważne to mieć plan. Ten plan, o którym pisałam ostatnio. To zdecydowanie jest plan. Teraz czas na zadanie domowe każdy z Was wybiera swoją piosenkę i od dzisiaj w stresowej sytuacji zamiast przekląć – śpiewamy. Cała Polska śpiewa z nami. Ot taki nasz nowy narodowy zwyczaj. Dobrego dnia i pysznej kawusi, w śpiewającym nastroju rzecz jasna.

Byłam Kierownikiem, Tour Managerem, organizowałam koncerty, stand upy, siedziałam na bramce, obierałam owoce na backstage, a nawet dobierałam skarpetki Artystom przed koncertami. Zjeździłam Polskę wzdłuż i wszerz, a hotele były moim drugim domem. Pierwszym, przenośnym zawsze byłam moja różowa walizka. Będę miała okazję trochę ponarzekać i pokazać Wam świat widziany moimi oczami.